„Dni mogą trwać dwadzieścia cztery godziny, ale
czasami wydaje się, że przejście jednego jest równie niemożliwe jak zdobycie
Everest”
Weszła
do domu, położyła klucze na komodzie i zdjęła płaszcz, który powiesiła na
wieszaku. Chwyciła torby z zakupami, wzdychając cicho ze względu na ich ciężar,
jednak nie zatrzymała się i już po chwili stawiała siatki na blacie. Rozejrzała
się po pomieszczeniu, stwierdzając, że czegoś tu brakuje, a raczej kogoś.
–Niall,
gdzie jesteś!?– krzyknęła, gdy wchodziła po schodach.
Odpowiedziała
jej głucha cisza.
Otworzyła
drzwi od sypialni, wchodząc do niej rozglądała się po każdym możliwym miejscu.
Nikogo tu nie było. Odwróciła się i spojrzała na drewnianą powłokę, za którą
mieściła się łazienka. Przymknęła oczy, wzięła głęboki oddech, objęła dłonią
klamkę i pociągnęła ją w dół tym samym zastając blondyna w dziwnej sytuacji.
–O
mój boże, Niall– podeszła do niego, ukucnęła i
dotknęła swoimi dłońmi jego bladą twarz.– Prosiłam cie– pociągnęła nosem.
Odsunęła
się od chłopaka, lekko drżąc. Była świadoma, że znowu przyszedł do
łazienki by zwrócić swoje śniadanie. Zostawiła go na zaledwie czterdzieści
minut jak nie mniej i myślała, że wszystko będzie w porządku i blondyn nie
zrobi nic głupiego. Była taka głupia.
–Nie
umiem inaczej– powiedział cicho, patrząc na nią swoimi niebieskimi oczami,
które teraz nie miały wcześniejszego blasku.
Zresztą
nic nie było takie samo. Chłopak nie wyglądał tak jak kiedyś. Jego twarz wciąż
była bardzo blada, stał się chudszy, co zostało uwidocznione przez wystające
już kości. Nie miał siły na większość rzeczy, to, co kiedyś robił bez
najmniejszego wysiłku nie było możliwe teraz. Często miał problemy, nawet z
wstaniem z łóżka nie mógł sobie czasem poradzić. To choroba go niszczyła.
Ale
nie myślcie, że on się nie starał. O nie. Chciał walczyć, mimo, że chodził do
łazienki, mimo, że wymiotował, mimo, że poddawał się za każdym razem. To było
wręcz niemożliwe i nawet on zdawał sobie sprawę z tego, że jest coraz bliżej
końca. Jednak w tym chudym ciałku tliła się nadzieja, że kiedyś będzie lepiej
i, że uda mu się pokazać wszystkim swoją wygraną.
–Idź
na terapię– powiedziała [T.I], choć mówiła mu to już niezliczoną ilość razy.
Niall
chciał iść się leczyć, ale coś mu w tym wszystkim przeszkadzało. Ten brak wiary
w siebie, bardzo mu doskwierał. To, że nie wierzył, że mu się uda. Ale [T.I]
wierzyła. Niezależnie od tego w jakim był stanie. Ona chciała by z tego
wyszedł, chciała mieć z powrotem swojego dawnego chłopaka i starała się go
odzyskać na wszelkie sposoby.
–To
się nie uda, nic już nie jest mi w stanie pomóc.– szepnął, bliski łez.
Był
bardzo wrażliwy, a to co działo się z nim przez ostatnie kilka miesięcy coraz
bardziej utwierdzało go w tym, że jest beznadziejny. A nie był. Było po prostu
zagubiony, we własnym ciele i umyśle, który płatał mu figle. To wszystko
uformowało się w jego głowie. I on nie chciał tego pojąć.
–Proszę,
chociaż spróbuj. Dla siebie, dla mnie– chwyciła jego kościstą dłoń w swoją i
lekko potarła– Nie musisz tak żyć, Niall.
Popatrzył
się na nią, a potem na swoje ciało. [T.I] miała rację, poprawka, [T.I] zawsze miała
rację. Dlaczego miałby nie spróbować? Przecież i tak umrze, ale przynajmniej
będzie miał świadomość, że coś zrobił w kierunku lepszego życia.
Zastanawiał
się nad tym wiele razy i nigdy nie dotarł do wniosku, że pójście na terapię
będzie dobrym pomysłem i go wyleczy. Od zawsze był pesymistą i bał się
podejmować nowych wyzwań. Bał się niepowodzenia, i tego, że zawiedzie swoją
dziewczynę, choć i tak ją zawiódł swoim zachowaniem.
–Niall–
usłyszał cichy szept brunetki– Rozmawiałam z doktorem Lander’em i powiedział,
że są dwa wolne miejsca w ośrodku. Nie sądzisz, że to jakiś znak? Może
powinieneś…
–Przepraszam
[T.I]– powiedział, podpierając się o ubikację by wstać, gdyż sam nie miał na to
zbyt dużo siły.
I w
pewnym momencie, zakręciło mu się w głowie, próbował złapać się czegoś jednak
nie zdążył, upadając na ziemię. Przerażona dziewczyna, podbiegła do niego,
jedną dłonią wyciągnęła komórkę, dzwoniąc na pogotowie, a drugą starała się
zatamować krwawienie z rany na czole.
Po
niespełna pięciu minutach karetka znalazła się przed ich domem, a sanitariusze
wbiegli do środka zabierając rannego do pojazdu.
–Żyj
Niall– szepnęła, przez cały czas powstrzymując łzy.
Karetka
odjechała. [T.I] usiadła na krawężniku, podkulając kolana i obejmując je,
załkała cicho. Tak bardzo chciała mu pomóc, dążyła do tego by wyzdrowiał i mógł
normalnie funkcjonować. Wiedziała, że nie może go teraz zostawić, bo teraz jej
najbardziej potrzebował, ale przede wszystkim bardzo go kochała i ciężko byłoby
jej przystosować się do życie bez niego, ale.. No właśnie ‘ale’.
Otarła
łzy, wstała z chodnika i zatrzymała taksówkę, która zawiozła ją do szpitala.
Wysiadła przed budynkiem, płacąc wcześniej kierowcy. Przez szklane drzwi
zauważyła kilkoro pacjentów. Nie lubiła szpitali. I Niall o tym dobrze
wiedział. Nie chciała odwiedzać go potem na cmentarzu. Chciała by został,
tutaj, z nią.
Dotarła
do recepcji, gdzie zapytała się o miejsce, gdzie przebywał blondyn. Niska
kobieta podała jej numer sali każąc czekać na lekarza, który przejął opiekę nad
chłopakiem. [T.I] na trzęsących się nogach, poszła na odpowiednie piętro i
usiadła na jednym z krzesełek przed salą w której przebywał Niall.
Wciąż
nie mogła opanować łez, które swobodnie spływały po jej policzkach. Wciąż nie
mogła uwierzyć w to, co właśnie się stało. Wciąż miała nadzieję, że chłopak
zmądrzeje i zdecyduje się na leczenie będąc świadomym śmierci. Bo on musiał
żyć.
Siedziała
na niewygodnym, plastikowym krzesełku ponad godzinę i nadal oczekiwała na
lekarza, który powiadomiłby ją o stanie Niall’a. Przez jej głowę przebiegało
wiele myśli, jedne mówiły żeby dała sobie spokój, bo przecież jego nie da się
już wyleczyć jednak były też takie, które kazały jej zostać i starać się mu
pomóc mimo wszystko. Pytanie tylko, czy [T.I] chciała ponownie przez to
przechodzić.
Mężczyzna
w białym fartuchu, dosyć głośno zamknął za sobą drzwi przez co brunetka
zauważyła go. Poderwała się z miejsca i podeszła do lekarza, zbierając w sobie
siły jakie jej zostały.
–Co
z nim?– spytała, a lekarz odwrócił się w jej stronę.
–Zawsze
mogło być gorzej– powiedział, ale dziewczynie nie było do śmiechu.
–Słucham?
–Żyje–
rzekł odchodząc.
Stała
jeszcze przez chwilę w miejscu zdziwiona zachowaniem człowieka, który powinien
udzielić jej bardziej szczegółowych informacji. Zastanawiała się czy wejść do
środka, ostatecznie chwyciła za klamkę, ostrożnie otwierając białe drzwi. [T.I]
bardzo nie lubiła szpitali.
Usiadła
na krzesełku, obok łóżka na którym spoczywało wychudzone ciało chłopaka.
Oddychał, co było najważniejsze. Dziewczyna była zmęczona tym wszystkim jednak
była szczęśliwa, że Niall jeszcze żyje i postanowiła, że nigdzie się nie
wybiera. Dotknęła jego zimnej dłoni, pocierając ją lekko.
–Poradzisz
sobie– powiedziała lekko się uśmiechając– My sobie poradzimy.
............................................
Witam was serdecznie! Imagin nie jest długi i szczerze mówiąc miałam taki zamiar. Oczywiście, będę starała się tworzyć dłuższe, choć przyznam, nie bardzo mi to wychodzi. Dawno nie pisałam imaginów i cóż, trzeba będzie od nowa zacząć. Może macie jakieś propozycje, które chcielibyście przeczytać? Piszcie, może którejś z nas spodoba się wasz pomysł i taki imagin powstanie. Miło by było, gdyby ktoś ocenił moją pracę, napisz co ci się w niej podoba, a co nie i co mam poprawić. W wolnej chwili zapraszam na moją twórczość [x]. Do zobaczenia ;*
Hej!
OdpowiedzUsuńImagin bardzo mi się podoba, fajnie, że nie opisuje takiego sielankowego życia (chociaż takie też lubię) tylko pokazuje, że ludzie zmagają się z różnymi problemami i mimo, że jest ciężko to chociaż starają się walczyć... Naprawdę jest super, a skoro jeszcze powstał po dłuższej przerwie od pisania to naprawdę Cię podziwiam :)
Co do propozycji to ja niestety jestem słaba w takich sprawach i raczej nie zaproponuję nic konkretnego. Jednak, gdyby któraś z Was miała wenę do napisania czegoś takiego lekkiego, romantycznego i ze szczęśliwym zakończeniem z Zayn'em to byłabym w siódmym niebie :)
Bardzo dziękuję za imagina i z niecierpliwością czekam na kolejne.
Pozdrawiam i do następnego <3
Doma